stałam tak w ciszy i patrzyłam jak odchodzi, chociaż łzy sprawiały, że widziałam coraz mniej. - wróć- krzyknęłam, ale odpowiedziała mi tylko cisza. usiadłam na śniegu i miałam wrażenie, że moje serce pęka na miliony drobnych kawałków,, że oddychanie sprawia mi ból tak wielki, że wybawieniem byłaby śmierć. on nie wracałam i wiedziałam, że już nigdy tego nie zrobi. co miałam zrobić? co powiedzieć? nabrałam śniegu w dłonie i przyłożyłam sobie do twarzy, chciałam nie czuć nic. Nie chciałam już żyć, oddychać, nie chciałam chodzić już dłużej po tym świecie. uniosłam głowe do góry i przeklinałam boga. - Adrian proszę wróć.- ale jego już nie było. on nie był już mój, szedł teraz własnymi ścieżkami, zostawiając mnie samej sobie. bolało, cholernie.
|