A teraz zatańczę na
krawędzi wieżowca.
Sukienkę będzie
rozwiewał wiatr, źrenice
rozszerzone po wypiciu
butelki czerwonego
wina, a stopy poranione
od rozbitego szkła.
Potem skoczę z szerokim
uśmiechem i przez
chwilę będę wolna. Na
koniec stanę oko w oko
ze śmiercią. Przywitam ją
z uśmiechem i pójdę do
Stwórcy podziękować
mu za to, że był obok
mnie, towarzyszył w tym
całym, popapranym
życiu.
|