Usiądź przy mnie na kanapie z kubkiem gorącej herbaty,która ogrzeje Twoje dłonie w marcowy wieczór,ułóż głowę na lekko wybitych z ciała obojczykach,a centymetrami szyi spoczywaj wygodnie na karku,wstrzymaj na chwilę oddech,wyrównaj tętno wraz z biciem serca,zaczniemy seans.Pokażę Ci miasto,z którego ktoś nocą zdejmuje maskę,znikają pewne siebie twarze,nikną głośne śmiechy wśród głuchego milczenia odbijanego od ścian,w których człowiek czuje się samotnie,gubią się iskrzące spojrzenia,a w zamian łzy rozmywają silne rysy na konturach twarz,zapłakane oczy odbijają się w blasku księżyca,szepty pełne modlitw otulają milczące gwiazdy,a w każdym z tych szeptów ciche prośby'Pragnę jedynie siły by móc witać kolejny wschód',a kiedy budzi się przy wschodzącym słońcu przeklina,że znów je widzi.Wiesz co to jest?Paranoiczny strach przed codziennością,która tak często wiele nam narzuca.Przyszło nam żyć na świecie,którego nie chcemy,ale umieramy równie niechętnie.
|