Wzięła butelkę Desperados, paczkę fajek i wyszła z domu.
Kiedy znalazła się nad wodą, usiadła pod starą, pochyloną wierzbą. Otworzyła butelkę, upiła łyk alkoholu i zapaliła.
Dym, którego tak nie znosiła i ten okropny posmak w ustach. Nie znosiła tego.
Dlaczego więc paliła, skoro tego nie lubiła?
Liczyła na to, że dym przysłoni jego obraz, który wciąż za nią podążał, a procenty sprawią, że owy, bolesny obraz najzwyczajniej się rozmaże.
Nadzieja była w końcu matką głupich
|