Czwartkowy, deszczowy poranek.
Czterech mężczyzn niosących na barkach czarną trumnę, a za nimi kondukt pełen żałośnie płaczących ludzi. Wśród nich jest matka zmarłego – matka, która lekceważyła jego poczynania, to że wracał późną nocą, jego podkrążone oczy i drżące dłonie.
Jest tu także jego dziewczyna, która zostawiła go i wyzywała od frajerów, gdy mówił, że nie umie sobie bez niej poradzić.
Dostrzec można również gromadkę jego kumpli, którym zwierzył się, że nie może spać i czuje się bardzo samotny.
Gdzieś pod końcem wlecze się też kilka koleżanek z klasy, dla których był pośmiewiskiem, bo nosił stare ciuchy.
Pewnego dnia powiedział im wszystkim, że ma dość. Spotkał się z niezrozumieniem i śmiechem.
Zabrakło jednej osoby, która podałaby mu rękę.
Rozejrzyj się – może właśnie Ciebie ktoś teraz potrzebuje...
|