I znowu wszystko w moim skomplikowanym świecie jest neutralne, nie lubię tego stanu. Nie ma sił, chęci. Przede wszystkim nie ma osoby, o której chce się myśleć cały dzień i całą noc. Bowiem po raz kolejny pojawił się ktoś, kto zamienił serce w lód. I gdzie jest sens ? Ludzie pojawiają się i odchodzą, uczą nas, to fakt, ale co z tego ? Jeżeli po tym stajemy się oziębli ? Zostają tylko wspomnienia, które nie znikną i ból, który będzie dopóki nie znajdzie się kolejna osoba, która rozkocha, a potem skrzywdzi, więc pytam się kolejny raz, gdzie jest sens ?
|