[1] stałam jak sparaliżowana na środku zatłoczonej ulicy. patrzyłam w górę, a jednocześnie potok łez spływał wraz z czarnym tuszem po moich policzkach. czułam ogromną bezsilność, jak nagle nogi przykleiły mi się do powierzchni asfaltu. coś kazało mi tu stać, czekać na pędzący samochód. czekać na śmierć. ale nagle ktoś pociągnął mnie za rękaw kurtki. byłam jak w hipnozie, dopiero teraz zaczął dochodzić do mnie cały ten hałas zakorkowanej ulicy. "co Ty wyprawiasz? masz coś nie tak z głową?!" szturchnął mną dość mocno, a ja zrozumiałam, że uratował mi życie. | respire
|