'Od czasu ich rozstania, ludzie mówili jaka to ona stała się złośliwa, opryskliwa i nieznośna. Spływało to po niej. Rzucała tylko jakieś wulgaryzmy i szła dalej z fajką w ustach. W końcu pobiegła nad mostek gdzie zawsze się spotykali, usiadła z głuchym płaczem na ziemię, instynktownie wybrała jego numer i powiedziała :
- Ratuj !
On po kilku minutach przybiegł zdyszany, wziął ją w ramiona przytulił. Powiedziała :
- Miałeś rację, nie daje sobie rady.
- To Ty miałaś racje, umierałem z tęsknoty.''
|