To jest tak, że my wracamy wciąż do tych samych ludzi,do tych samych twarzy. Za bardzo kochamy, by pozwolić im odejść. Każdy ma dni słabości. Patrząc przez łzy w niebo zastanawiamy się co zrobić.. Wątpimy w to wszystko co się dzieję. Czasami brakuje nam już siły. Bo osoby, które powinny nam ją dać,odbierają nam ją. Stajemy się słabi. Z poczuciem winy wciąż szukamy sensu,spoglądając gdzieś w gwiazdy. Jesteśmy przywiązani do innych osób, czasami to tylko chore uzależnienie nadal trzyma nas przy nich...Może oni tak na prawdę czekają aż sami powiemy im by odeszli ?Sami nie potrafią. I wmawiamy sobie, że jest dobrze, ale tak na prawde nie jest. Chcemy uwierzyć w te zakłamane słowa, które powtarzamy wkółko.Nie chcemy po prostu stracić kogoś, kto jest naszą częścią,ale czując, że ten ktoś powoli odchodzi nie mamy wyjścia.To jakby biegnąć ciągle na przód.Potykać się i wciąż podnosić.Z zmęczenia upadać, z dumy znów powstać.
|