Patrzę w lustro. Przez jeden, krótki moment widzę siebie. Zmęczona, blada twarz, sine, przekrwione oczy, wykrzywione w grymasie usta. Rozwichrzone włosy. Zaraz obraz się rozmywa, przekrzywia, wszystko się kręci, naraz ustaje. Nie ma mnie. Pustka. Stoję, patrzę, nie ma nic. Znowu drgania. Napisy. Krew. Dużo krwi. Dziewczyna. Krzyk z bólu, przerażenie, błagania o litość. Dziwnie znajoma twarz, wykrzywiona przez cierpienie. Obraz znika. Dotykam szyby. Jestem tam. Jestem tą dziewczyną. Umieram. Pustoszeję. Wypalam się. Znikam.
|