Codziennie zapycham się setkami pustych kalorii by później wymiotować. Nie jest to odruch, to tylko moja wola, moja własna. Po co? Przecież to chore wyniszczać swój własny organizm. Ale tak już jest, przyzwyczajenie robi swoje. Przyjaciele, znajomi, rodzina i osoby, które nawet mnie nie znają potrafią godzinami wypowiadać się na temat mojej "chudości" czego nie znoszę. Gdzie ta chudość? W którym miejscu? Wszędzie widzę jedną, wielką fałdę tłuszczu. Oczywiście cieszą się, że jem dużo, no bo przecież jem. Nikt nie wie, że gdy zostaję sama w domu, wymiotuję.
|