Niby taki świetny jest dziś dzień - pełen romantyzm na ulicach mojego miasta. Kolejny dzień tak prosty do wyrwania panienki, która sama siedzi w parku i czeka na swojego księcia z bajki. Nie rozglądam się za bardzo co dzieję się wokół mnie - przemierzam szybko parkowe uliczki z ekipą szukając dobrej kwiaciarni - wszędzie słyszę to samo, że moje 'zamówienie' realnie nie jest do spełnienia ponieważ nie mają na tyle róż. Docieram w końcu w odpowiednie miejsce. Dwa ogromne kosze czerwonych róż, które muszę nieść na kolejne osiedla kiedy między czasie kumple rozdają napotkanym panienką róże - mały gest, a cieszy. Stoimy znów pod blokiem mojej Matuli - szybkie założenie kominiarek i wbijamy na klatkę. Kurwa dziś kolejny nie fart - winda się zjebała. Piąte piętro w górę kiedy nogi wchodzą już do dupy po kilku kilometrach marszu. Przerażone spojrzenia ludzi, których znów mijam z uśmiechem na pysku. Najcudowniejszy uśmiech Matuli i jej łzy radości. Radość na twarzy ale ból w sercu. | pdw
|