I patrzę w lustro, i widzę osobę. Widzę osobę nie wartą niczego. Widzę osobę, która boi się życia. Boi się przyszłości bardziej niż teraźniejszości, Widzę blondynkę ze śmiesznymi czerwonymi pasemkami. Gdy się przypatrzę, widzę zielone oczy. Są takie ciemne i mają w sobie więcej nicości niż czaru oczu. Widzę brzydką dziewczynę, o dość dużej budowie. Tak bardzo się sobie nie podoba. Z dnia na dzień coraz bardziej, ponieważ coraz bardziej czuje Twój brak. A brak Ciebie wiąże się z tym, że tak pozostanie już zawsze. A to, że tak pozostanie już zawsze wiąże się z tym, że jestem gruba i brzydka, nawet jeśli stroję się godzinami i nie zechcesz takie czegoś jak ja. Takiej nic niewartej blondyneczki, której nienawidzi tak wiele osób za nic. Która nie ubiera się w firmowych sklepach, jest nikim wśród społeczności szkolnej i w dupie ma całą popularność oraz szpanowanie lub robienie czegoś na pokaz, bo to takie modne. SRAM na takie coś, na to wszystko.... Ale w lustrze nadal widzę ją codziennie...
|