Czemu jest tak, że znów kładę się na mokrej od słonych kropli poduszce? Co to jest? Ból, strach, zawód, co? Bo przecież to nie może być miłość. Choć chciałabym jej odrobinę. Chciałabym mieć tego kogoś, kto ucałuje moje ramię, potem szyję, by płynnie przejść do ust. Kogoś na kim będę mogła polegać. Kogoś, kto spontanicznie złapie mnie w tali, weźmie na barana, poda rękę i zabierze gdzieś, gdzie będziemy tylko my. Dwa bijące serca, dwa oddechy, dwa ślepo wbite w siebie spojrzenia.
|