chlać codziennie i albo przyjąć wszystko naraz i upić się na śmierć, albo powoli kosztować wszystkiego, karmić się bólem i alkoholem, aż do momentu, kiedy skończą się na to pieniądze, kiedy wszystko się skończy, zapukać do twoich drzwi, uśmiechnąć się i pożegnać, przeprosić i podziękować za wszystko, później biec przed siebie, aż znajdę się tam, gdzie nie ma już żadnego wyjścia, wtedy przyłożyć sobie lufę do skroni, a potem już tylko wsłuchiwać się w huk lecącej kuli, brzdęk rozbitych kości i dźwięk niszczonych powoli wszystkich myśli, snów, marzeń, wspomnień, jak długo się da.
|