II. (...) Tego już za wiele! Chluszczę jej resztą mojego martini w twarz.
– Nie waż się mówić mi, w co się pakuję! – krzyczę. – Kiedy to w końcu do ciebie dotrze? To nie twoja cholerna sprawa!
Wpatruje się we mnie zaszokowana, wycierając z twarzy lepki płyn. Mam wrażenie, że zaraz się na mnie rzuci, ale nagle robi gwałtowny krok do przodu, gdy drzwi się otwierają.."
|