Czasami jest tak źle, że człowiek siada wygodnie i zaczyna się po prostu śmiać. Śmiać się śmiechem nieokiełznanym, śmiechem radosnym i psychodelicznym. Uświadamia sobie, że wszyscy zawiedli, wszyscy go opuścili, poszli znaleźć kogoś łatwiejszego. Zostaje sam ze swoją samotnością, która jest jedynym przyjacielem, która podtrzymuje przy życiu, a zarazem wyżera od środka.
|