(cz1) Pracowałem spokojnie w domu przy moim biurku, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. W takich przypadkach zawsze zrzędziłem, ale tym razem poszedłem otworzyć, mówiąc sobie, że mógłby to być listonosz. Nie był to jednak on, lecz ktoś, kto powiedział do mnie:
- Czy pozwoli pan, że wejdę na chwilę? Jestem Bóg.
- Co za radość Cię poznać - powiedziałem do Niego. - Od dawna słyszę o Tobie, to wielka rzecz spotkać Ciebie. Jestem zresztą w trakcie pisania artykułu o Tobie i męczyłem się tym okropnie. Może mógłbyś mi pomóc?
- Być może, ale niech pan zbytnio na to nie liczy. Ja i literatura... wie pan...
Zaprosiłem mojego wspaniałego Gościa, aby zajął miejsce w fotelu. On wolał krzesło wyplatane słomą: musiało mu coś przypominać.
- Siedzisz często w kącie? - zapytałem Go.
- Jestem tam zawsze - powiedział. - Jestem Bogiem, więc jak mówił Tomasz z Akwinu, jestem wszędzie. Jednak przez większość czasu Mnie nie widać.
|