Znowu szepnął " chodź " gdy chciałam wrócić do domu. Przytulał za każdym razem gdy miałam dosyć jego humoru. Mocno ściskał mnie w ramionach każdego ranka gdy otwierając oczy budziłam się pełna złudzenia. Obejmował, tulil, całował, pieścił nie pozwalając mi zasnąć. Robił duże kocie oczy w których za każdym razem dostrzegalam grę cieni kiedy mnie pragną. Widziałam w jego niebieskich tęczówkach ból, gdy się kłóciliśmy, ból który z czasem zaczął przeszywać mi serce. Mimo wszystko Kochał mnie, w odróżnieniu do innych nie ukrywał tego. Chwalił się moją osobą. Karmił mnie miłością, dotykiem, żyłam tym że mnie doceniał, miłował, wielbił. Umarłam kiedy odszedł, nie zostawiając po sobie nic z wyjątkiem przetartych wspomnień. Bez wyjaśnień odszedł, zadawając mi ból którego nie czułam nigdy dotąd. / youreality
|