tulę łzy do mych powiek, ze wzruszeniem maluję nimi ścieżki na policzkach. oddech odchodzi ode mnie w swoim finezyjnym tańcu, delikatnie nucąc sen o wielkiej podróży. każda komórka ciała szepcze o ruchliwość warg. one jednak milczą, stygnął w akinezji. serce moje szarzeje. odrętwiało w pretensji, z żalu do samego siebie. łka nieme, rozczulając umysł. zagubienie wciąż przyćmiewa permanentną chęć funkcjonowania..
|