swojego umysłu, spakowałam torbę dzisiaj choć codziennie ci wybaczam, wybacz, nie zapominam.
Potok slow, niemy wrzask, myśli zdradza mimika, na ścianie walki cieni jak puszczone z rzutnika.
Słony ból jak woda przez palce spływa po policzkach chciałam Ciebie obok, nie mam, w zamian cisza
jak w imadle moje skronie ściska, znika. Chcesz rozbić tafle szkła, a ona się ugina, powiewa szarfa na mecie, na wyciągniecie dłoni finał. Szukałam, nie znalazłam, odpuszczam dzisiaj, wybacz
nie mam siły już odbierać głuchych telefonów, opuszkami gładzić ścian opuszczonego dawno domu
choć nie wiesz o jego istnieniu, chcesz znać powód. Brak odpowiedzi na pytanie. Jestem sama znowu..
|