Wiesz, ludzie sądzą, że miłość to najlepsze, co w nas tkwi, nasza zdolność do miłości, nasza potrzeba miłości. Postrzegają miłość jako Boga i wielbią własne uczucia, co w gruncie rzeczy jest przejawem narcyzmu, tyle że w masce duchowości. Rozumiesz? Skoro mówimy, że Bóg jest miłością, możemy też powiedzieć, że miłość jest Bogiem, co daje nam prawo do wszystkich tych chaotycznych, nienasyconych, wygłodniałych, szalonych uczuć, które w sobie pielęgnujemy. Wolno nam nazywać je miłością, a stąd już tylko krok, chwila, jeden krótki przystanek do nazwania ich Bogiem. Ale tu pojawia się pewna wątpliwość. Co, jeśli Bóg nie jest miłością? A miłość nie jest Bogiem? Co, jeśli wszystkie te emocje, które nazywamy miłością, okażą się tym, co w nas najgorsze-wytworem najnikczemniejszej, najbardziej prymitywnej części mózgu? Jeśli są równie okrutne i samolubne jak wściekłość, chciwość, żądza? / Scott Spencer "Statek z papieru"
|