Wyciągam drżace dłonie przed siebie, podnoszę wzrok, kieruję tęczówki przed siebie, wypisana jest w nich tęsknota i nadzieja na cud. Prócz cienia rzucanego na sufit nie dostrzegam niczego więcej. Czuję lekki powiew wiatru dobijającego się przez niezamknięte okno. Przymykam oczy, drobinki unoszące się w powietrzu zaczynają tańczyć w świetle latarni zaglądającej do pokoju. Czuję muścięcie na policzku, zimno przeszywające nagą klatkę piersiową, uśmiecham się na myśl iż wybłagałem Twą obecność. Na dłoniach czuję delikatny uścisk. Czuję zapach włosów, ulubione perfumy, którymi spryskiwałaś się nawet do łóżka. Mógłbym trwać w tej ekstazie wieczność, gdyby nie świadomość braku Twego pulsu, bicia ciepłego serca.
|