Kiedyś z przerażeniem wyszeptałam Mu najciszej jak umiałam, tak, by może nie usłyszał przypadkiem, że na piersi wyczułam maleńkiego guzka. Podniósł wtedy głowę znad mojego podręcznika do matematyki i przestraszony spoglądał za okno. Spomiędzy moich warg wypełzł pisk, że tak bardzo się boję. Źrenice mieszkające w Jego oczach z sekundy na sekundę się powiększały. A ja odnosiłam wrażenie, jakbym widziała każdy odmęt czerni, pływający w nich. Wyprostował się jak struna i spytał cicho, czy może dotknąć, sprawdzić, zobaczyć. Natychmiast pokręciłam głową przecząco i rozpłakałam się, mówiąc, że nie będzie dotykał czegoś, co jest paskudne i niszczy mi marzenia. Nie będzie dotykał czegoś, czego się lękam i czegoś, co sprawia mi ból. Spojrzał mi w oczy i wiedziałam już, że jednak zezwolę mu na dotyk. A sekundę potem czułam, jak rozrywa mnie potworny żal i smutek. Bo faktycznie. On również to poczuł. Czyli nie miałam złudzeń..
|