Zniszczyłeś mnie - wybełkotała zupełnie pijana, śmiejąc się przy tym szyderczo - Zniszczyłeś mnie, zniszczyła mnie miłość do Ciebie, niezmienna tęsknota, i chociaż jutro wyprę się wszystkiego - wiedz, że to prawda - dokończyła. Siedział naprzeciwko niej na starej, drewnianej klatce smutno spoglądając jej w przekrwione zapewne oczy, czuła, że właśnie burzy się między nimi jakaś niewidzialna bariera, że za chwilę złamią zasadę, przekroczą granicę, że na marne pójdzie każda z łez, każdy smutek i rana pozostawiona na sercu. - Wiem i cholernie Cię za to przepraszam - szepnął łamiącym się głosem przytulając ją i mierzwiąc włosy. I chodź rozum aż krzyczał, aby wyrwać się z uścisku, serce wygrało - Jego dotyku potrzebowała każda komórka jej ciała - od tak dawna, nie mogła teraz tego zmarnować.
|