A każdy kolejny wieczór jest coraz gorszy,
łapię doła z byle powodu i coraz bardziej
roztrzęsiona jestem, coraz idiotyczniej się
czuję. przed szlochem trzymają mnie tylko
ciągle stojące nade mną osoby, a żeby je jak
najszybciej odstawić rzucam potok ripost,
czy oschłe półsłówka. udręczona wpadam
do łazienki i są tylko łzy spływające wraz
ze strumieniem wody wraz z tłumionym
krzykiem mówiącym o tym, jak sobie nie
radzę.
|