Zamknęłam za sobą drzwi. Dopadł mnie kolejny atak mojej samotności. Znałam je dobrze, nauczyłam się je przeżywać tak, aby nie zostały przez kogoś zauważone. Należało wcisnąć się w kąt, zacisnąć mocno powieki i z całej siły zębami wgryźć się w kciuk. Był już bardzo zrogowaciały w kilku miejscach. Przed zaciśniętymi powiekami przesuwały się kolorowe wizje. Tym razem była to różowa, wirująca kula, powoli odrywająca się od ziemi. Podążałam za nią, stawałam się coraz lżejsza, przestawałam istnieć.
|