Tak, to prawda. Była bardzo wesołą dziewczyną. Każdy przychodził do niej ze swoim problemem, bo zawsze umiała wysłuchać. I nigdy nie mówiła będzie dobrze kiedy drugiej osobie walił się świat. Ale tego wieczoru, wydawałoby się zwyczajnie normalnego, wróciła do domu i zaczęła łkać...po cichutku odpychając wszystkie złe myśli, jednak po chwili nie nadążała wycierać mokrych od łez policzków. Tak bardzo chciała być silna... udźwignąc tą samotność którą tak dotkliwie czuła, mimo tylu ludzi wokół. Wiedziała że to tylko chwila słabości.. że jutro znowu wstawnie dzień, i z podkrążonymi zapuchniętymi oczami wyjdzie na ulicę, by znów wysłuchać ludzi którzy usielnie chcą jej pomocy...nie pytając nawet w zamian 'Co u Ciebie".../traszka
|