Za daleko i trochę było nam nie po drodze.Ciągłe kłótnie,wrzaski a potem gorące prośby by jedna ze stron nie odchodziła.I tak na zmianę. I tak systematycznie. Te kłótnie weszły już nam tak bardzo w krew,że nie umieliśmy ich zaprzestać.To musiało się skończyć.To nie miało teoretycznie szans. Ale przecież zawsze była jakaś nadzieja. Że pomimo czegoś i wbrew czemuś zostaniemy razem. Bo zawsze błądząc można uważnie przeczytać wszystkie drogowskazy lub wyciągnąć mapę.A nie krążyć w kółko powtarzając złudne słowa 'wszystko samo się ułoży'-jak jakąś mantrę.Zignorowaliśmy widoczne znaki zbliżającej się katastrofy,straciliśmy szansę na nasze pięć,a może nawet więcej minut w niebie/hoyden
|