porzucam ciepło swojego łóżka, pospiesznie wrzucam do torebki cały strach i ból i jadę, bo obiecałam Ci być, kiedy mnie będziesz potrzebować. szkoda, że potrzebujesz mnie nie wtedy, kiedy ja Ciebie. a faktycznie, to Ty mi niczego takiego nie obiecywałeś. bez wzajemności, na własne życzenie założyłam sobie na szyję chomąto. jeszcze wtedy zakochana kretynka. dziś jestem po prostu odpowiedzialna za tamte słowa. a może, kiedy kolejny raz spojrzę Ci w oczy, znowu poczuję, że jednak kocham...? boję się tego.
|