Widzę Cię w moich snach zawsze. Uśmiechniętego z deskorolką w ręce i czapką na głowie. Budzę się kolejny raz, kolejnej nocy, kolejnego tygodnia, kolejnego miesiąca. Budzę się czując Twoją rękę na ramieniu. Kolejna łza płynie tej nocy, tego tygodnia, tego miesiąca. Rano wstaję. Dzień długi i bolesny. Zawsze mówiłeś: ”Uśmiechnij się, to dopiero początek naszego zwariowanego dnia”. Nikt nie uśmiechał się tak jak Ty. Wieczorem znów siadam z kartką papieru i długopisem. Opisuję dla Ciebie mój dzień. Czytam go jeszcze raz, składam i palę jak zawsze w kominku. Ty czekasz cierpliwie na każde słowo. Składasz je w zdania i przyklejasz na chmurce. Kładziesz się. Przykrywasz powietrzem. Każdego dnia uczyłam się od Ciebie jak cieszyć się każdą chwilą, nawet tą najgorszą. Pamiętam każdy spacer w strugach deszczu. Wciąż wracam do tamtych wspomnień, tych , które zabrały mi Ciebie.
|