Coś w nas umarło i nie chce zmartwychwstać. I nie ważne, że dla ciebie to był nic nieznaczący epizod, bo dla mnie to był sens życia. Teraz zastanawiam się, co jest w tobie takiego, że gdy cię widzę nie nadążam za własnym tętnem. Wiem jedno. Nigdy nie stałam się bezsilna przez przypadek. Straciłam wszystkie siły na podstawie twoich kłamstw i pustych obietnic bez pokrycia. I chociaż z każdą chwilą nie ma cię coraz bardziej, ja wciąż pamiętam. Jedyne czego chcę, to by znów połączyły się nasze dłonie. Wiem, wiem - mam paranoję, ale co poradzę, że tak strasznie się boję? Samotność mnie przeraża. Dociera do mnie, że Cię nie ma i już nic na to nie poradzę. Czasem nawet zastanawiam się czy naprawdę istniejesz, czy może po prostu sobie ciebie wymyśliłam? Może to wszystko to zwykle urojenie? A może przeraża mnie, że zapomniałeś, a ja tkwię w miejscu z miłością do ciebie, której ty już nigdy nie odwzajemnisz? Nie mam pojęcia, ale wiem, że mieliśmy w tym tkwić oboje.
|