Zbliżający się sylwester staję się chyba nie do zniesienia jeżeli w perspektywie czerwona ściana.
Dlaczego żyjemy w czasach gdy dusze, a właściwie to co po niej zostało rozgrzewamy zimną wódką, a nie uczuciami, dlaczego tatuujemy sobie ślady po przyjaciołach, a nie mamy ich "na zawsze".
Nasze życie jest podobne do nocy sylwestrowej. Najpier cisza, potem fajerwerki ucichające powoli. Czuję się właśnie jak taka fajerwerka pędząca w przestrzeń wybuchająca bez sensu, zostawiająca po sobie głuch huk gubiąc się w tle innych huków.
Tak więc właśnie, czy aby na pewno chodzi o to żeby sobie na coś zasłużyc, czy o to żeby błysnąć jak ta fajerwerka, a może to będzie ten błysk który komuś zostanie w pamięci na dłużej...
|