Myśl,że wszystko będzie pozytywne,że będę chodzić po mieszkaniu z uśmiechem i z radością zjem kolację ze wszystkim,a później ktoś rozda prezenty,ale siedząc przy stole przekonałam się,że tak nie jest.Moje przeziębienie,zapisany w oczach smutek tłumaczony osłabieniem i wrażliwością źrenic na światło,gdy naprawdę krzyczę wewnątrz siebie.Czułam się taka sama,bolała mnie pustka myśli i brak jakichkolwiek ciepłych słów.'Weźcie opłatek' a we mnie myśl,że nie dam rady.Pierwsza łza,starta szybko.Mocna chrypa wybrania mnie od konieczności życzeń,a ich słowa kwituję pozornym uśmiechem,byleby nie ujrzeli łez."Najlepszego' bądź ułamany opłatek i powierzchowne spojrzenie zatopione w suficie,nie pasuję tu.Pękam.Idę do pokoju z dala od nich.Łzy,wdech powrót.'Marnie wyglądasz,jedz' Milczę,ledwie tykam cokolwiek.Nie takich świąt chciałam.Pustych.Obcych jakby.Bez Ciebie.Twojego uśmiechu,oczu,serca.Nie czułam ich,bo nie było Ciebie.
|