Szła ulicą, niby pierwszy dzień świąt, ale padał deszcz, samochody ją mijały, przy okazji ochlapując kałużą, w tle nie leciała muzyka, była cisza, dookoła natura, drzewa, ciemna ścieżka ... mocno pragnęła z kimś porozmawiać, ale obok jej nie było nikogo ... przez głowę przechodziły jej myśli samobójcze - spuściła głowę, wstydziła się tych myśli, wstydziła się tego, że nie daje sobie rady, tego, że zamiast siedzieć z rodziną przy kominku, ona chodzi po ciemnych, pustych zakątkach okolicy. Bała się ludzi, ich słów, ruchów... Bo w końcu kto ją zniszczył ? Czyżby nie ludzie ? Tak, to oni ją zniszczyli, mówili , że chcą jej szczęścia , gdy tak na prawdę wszyscy czekali, aż podwinie się jej noga, mówili "Możesz na mnie liczyć", ale gdy prosiła o pomoc, oni tłumaczyli się tym, że muszą gdzieś pilnie jechać, kiedy wszystko traciła widziała , że rzekomym przyjaciołom świeciły się oczy, tak, tak .. Ona zawiodła się na ludziach, na wszystkich - bez wyjątków [x3nemezisx3]
|