Wpatruję się w Jego oczy i widzę, że coś Go trapi. Zawsze wypatrzę nieudolność składania myśli i zawahanie gestów poprzez zwykłe przymknięcie powiek, ruch kącików ust, drgnięcie powieki i dygot palców, Jego specyfika. Przybliżam się do Niego i opieram plecami o Jego klatkę piersiową czując splot rąk na swoich żebrach i delikatny oddech na karku, jakby niespokojny. Cisza, zaledwie słyszalne mocniejsze wdechy i szarpnięcia serca, brak słów z ust i ukojenia,panujący niepokój.'Martwię się.Nie.Ja się boję. Boję tego, że świat Nas złamie. Że któreś z Naszej dwójki zdusi to w sobie i postanowi odejść. Że już przestanę być dla Ciebie ważny.Tego się boję, po raz pierwszy boję.'-wyszeptał, a zacisk pięści uświadomił mi, jak bardzo Go to boli, gdy milcząc obok siebie nie jesteśmy pewni, czy tak być powinno,czy los postawił na Nas,czy chce Nam to wszystko odebrać przez głupi niefart.Zniszczyć Nas, każdego z osobna,jedno bardziej niż drugie - złamać dwa serca w pojęciu, jedność jako znaczenie dusz.
|