Powoli uchyliłam powieki wracając do rzeczywistości. Wokół białe ściany, stojak z kroplówką, zmartwiony przyjaciel. Jęknęłam cicho czując silny ból głowy. "Co jest?"- mruknęłam próbując przypomnieć sobie jak się tam znalazłam. "Wiesz jak się martwiłem?"- podniósł głos siadając obok mnie na łóżku. Przymknęłam oczy przypominając sobie ostatnią telefoniczną rozmowę. Zadrżałam mimowolnie, a pod powiekami poczułam łzy. "Już ok." szepnęłam łapiąc go za rękę. "Pie*dolisz" warknął. "Nie będzie ok dopóki nie wytną Ci tego gówna" przykrył moją dłoń swoją. "Twoja mama już jedzie. Nie płacz" palcem otarł łzę spływającą po mojej twarzy. "Damy radę" obiecał..
|