moje samopoczucie jest do dupy. zycie, ludzie, gowno warci. nie chce mi sie z nikim rozmawiac, chrzancie sie. bo ja dalej tesknie. chce mi sie na spacer z dilerem. kurwa. z kimkolwiek do chuja. ale maja w dupie mnie. zorientowalam sie ze nie mam z kim pogadac, siema idiotyczny fotoblogu na ktorym wszystko pisze, bo to jakos jedyny sposob na ulzenie sobie, moze i gadam z ludzmi, jednak zawsze za kazdym pierdolonym razem zostaje we mnie cos czego nie wypowiem, mecze sie z tym, wstukuje w jebany komputer a i tak nie jest dobrze. bo i po co ma sie polepszyc, zawsze bede pierdolic sie w tym jebanym zyciu. czasem chcialoby sie umrzec, na chwile, wrocic, ale nie, jak juz ma sie umrzec to ostatecznie, kolejna jebana ironia. sie czasem przytulic do kogos, poczuc sie dobrze, zawsze jakies lekarstwo i poziom szczescia sie podwyzsza szczegolnie w taaaaakim stanie do dupy. znowu musze marudzic, dopiero 13 albo az 13 a juz chuja mnie cieszy. jeden wielki c h u j
|