I kiedy zgasną wszystkie światła w domu. A blask latarni ulicznych rozświetli scianę przy łóżku. Wówczas przyglądam się cieniom na niej tańczącym. I ronię łzę tęsknoty i smutku. Ale po kilkuset kroplach słonawych. Stajesz mi przed oczami. Tak piękny i realny. Bez skazy, idealny. I wtedy na twarzy mej jawi się uśmiech. Przestaję płakać, i tak wiem. Uśmiecham się. Bo widzę Cię.
|