pamiętam te bezsenne, mroźne, zimowe noce, kiedy bez celu siadałam w oknie z kubkiem mojej ulubionej, malinowej, ciepłej herbaty, podciągałam kolana pod brodę i ogrzewałam zmarznięte dłonie o kubek. patrzyłam jak zaczarowana w wirujące w powietrzu płatki śniegu, wszędzie było tak cudownie, biało. kochałam zimę. potrafiłam spędzić tak całą noc, nie zmrużając oka nawet na sekundę, rozmyślając nad tym dlaczego mnie zostawił, dlaczego odszedł bez słowa, rzucając na pożegnanie tylko oschłe 'nara'. każdej takiej nocy moje powieki były mokre, oddech przyśpieszał, a serce kołatało w nie równym tempie, te myśli mnie niszczyły. nienawidziłam takich nocy, nienawidziłam siebie. chciałam umrzeć. wtedy takie noce stanowiły dla mnie standard, zdarzały się często, bardzo często. nie potrafiłam radzić sobie ze świadomością, że On ma już inną, że układa z nią sobie życie od nowa, że jest szczęśliwy, że o mnie już nawet kurwa nie pamięta. /youmustbestronger.
|