Ranisz mnie. Twoje ostrze, delikatnie ociera się o moją skórę - mimowolnie rozcinając ją i pozwalając krwi, wydobyć się na zewnątrz. Nie czuję już bólu. Przyzwyczaiłam się do tego uczucia. Krople czerwonego płynu, spływają po moim, zmarzniętym ciele. Spoglądasz na mnie. Jesteś świadomy tego, że ostrze wbija się coraz głębiej i pozwalasz na to. Nie bronię się, nie mam jak. Nie czuję potrzeby jakiegokolwiek buntu, sprzeciwu. Lekko osuwam się na lodowatą ziemię. Gdy powieki zaczynają zasłaniać mi Twój widok, zaczynam odczuwać lęk, strach i tą cholerną tęsknotę. Nie jestem świadoma, dlaczego pragnę akurat Ciebie - człowieka, który właśnie mnie zranił, nie pierwszy i nie ostatni raz, ale to właśnie Twojej obecności mi brakuje - TU I TERAZ. / mlejsi
|