Mogłabym pić. Zapijać wszystko wódką, ten ból, nienawiść do siebie samej. Wypalać uczucia papierosami, dusić je dymem, zamordować gdzieś tam w środku, w klatce piersiowej. Zatruć płuca, by ciężki oddech ustał, bym już nigdy więcej nie mogła wziąć wdechu, tak zwyczajnie. Dźgnąć się w serce, wbić nóż prosto w mięsień, tu z lewej strony, centralnie. Albo, mogłabym iść ulicą, chcieć przejść na drugą stronę, nie rozejrzeć się, wpaść pod samochód, nie wstać już, najpewniej. Skoczyć z mostu do jeziora i zachłysnąć się wodą, nie móc się wynurzyć, tracić tlen, udusić się, desperacko. Wracać późnym wieczorem parkiem i spotkać złych ludzi, brutalnych, pełnych nienawiści, agresji. Mogłabym, ale nie chcę. Nie chcę się poddawać. Nie chcę być słaba, ponownie. Chcę byś silna, móc to wszystko przyjąć ze spokojem i się nie tracić. Nie robić głupstw, nie płakać, nie widzieć siebie smutnej, tak żałosnej, bezsilnej i ponurej.
|