Czuję się tak cholernie źle... Nie wiem czy jestem jeszcze komuś potrzebna.. Nikt jakoś nie okazuje tego iż bym była mu do czegoś potrzebna.. Ciekawa jestem ile osób by się przejęło gdybym tak nagle zniknęła.. Martwiłby się ktoś o mnie? A gdyby mi się coś stało i by Bóg zabrał mnie do siebie były ktoś taki, kto uroniłby chociaż jedną łzę? Ludzie są wtedy, gdy wszystko się układa, a teraz, gdy wszystko się pierdoli nie ma nikogo. NIKOGO. Wszyscy powili odchodzą, bo zdają sobie sprawę z tego, że mogę ich potrzebować...
|