Boję się o siebie. Tak - o siebie. Stoję na cienkiej linie, nad przepaścią. Oczywiście - jasne - mogę zrobić stać w miejscu. Będę się chwiać i bać. Ale gdy zrobię krok na przód - spadnę. A nie mam pewności, czy stałbyś tam, na dole, i trzymał dla mnie materac. Nie zdążyłam Cię poznać na tyle, by to określić. Kroku w tył, by czuć się całkiem bez wahań też już nie zrobię. Nie zapomina się w sekundzie chwil banalnych-magicznych. Więc będę tak stać i się bać. Albo przyjdź tu, na górę, i podaj mi rękę... Albo powiedz: skacz i ratuj się sama.
|