idę ulicą z kumplem, z którym rozwalam całe miasto, z którym jestem w stanie przenosić góry, choć częściej niesiemy się do domu po imprezach i grubych melanżach. na przeciwko widzę ją, idzie w moją stronę. z niepewnością w oczach patrzy, potem ucieka wzrokiem. przechodzi, mijamy się. ogląda się za mną ze smutkiem wypisanym na twarzy, z żalem i nienawiścią do całego świata, a przecież sama odeszła. nie, nie chcę by bolał ją fakt, że znów mam przećpane oczy, zachlaną i skacowaną twarz, ale nie potrafię inaczej, przepraszam.. /shit.life
|