I wtedy nagle widząc Ją z nim, taką radosną, taka otumanioną szcześciem, taka tryskającą życiem, tak beztrosko tańczącą i roześmiana, taka pełną odzyskanej wiary w miłość i ludzi, taka zakochaną . Nią, dla której On nie znaczył już kompletnie nic.. wtedy nagle przypomniało mu się jak cholernie Ona go pociąga, jak cholernie jej pragnie. Wtedy nagle uświadomił sobie, że mógł mieć to całe szczęscie, którym jest Ona, że miał ja na wyciągnięcie palca, że nawet nie musiał go wyciągać, bo Ona i tak była, bo tak cholernie chciała być. Ze mógł mieć to wszytsko, ale wolał zrezygnować, bo wiedział, ze stanie sie ona dla niego kims cholernie ważnym, kims kto będzie w stanie go zranic. Wolał sie nie angażować, zeby nie cierpieć, zapominajac jej o tym powiedziec, zapominajać o tym jak on ją tym zranil, jak ją to bolało, jak cholernie mocno cierpiała.. Widząc jej obojętny wzrok przelotnie spoglądający na niego, wzrok nie pełen żalu, nienawiści czy bólu, ale tak cholernie mocno obojętny, tak cholernie
|