ciemność. otwieram oczy i nie widzę już nic, dotykam palcami śliskiej powierzchni mroku, starając się znaleźć właściwą drogę, potykam się i spadam, w dół bez dna, dalej i dalej, głębiej. aż nikt mnie nie usłyszy, nie uratuje, nie zapłacze nad mym losem.
będę sama w tej dziczy bez końca, aż w końcu zwinę się w kłębek i zdechnę jak pies. / pomaranczowapomarancz
|