Tkwię całkowicie wyodrębniona z tego świata, tej rzeczywistości, zawieszona gdzieś pomiędzy jednym, a drugim światem, nie mogąc czuć nic, eliminacja moich myśli, kreślenie na kartce słów, nie wypowiem ich. Nieprzenikalna pustka tkwiąca w oczach, odbijająca wszystkie twarze i spojrzenia innych ludzi, chcących wyczytać uczucia z moich źrenic, brak szans. Kształt zaróżowionych ust niezmienny, nadal obojętny na uśmiech, czy grymas, neutralność. Moje roztrzęsione ciało otula kolejna dawka zimna, otwarte okno. Wsłuchuję się w niespokojny puls serca, cichutko wspominam Twój głos, odbija się między myślami, zatarty. Twoje słowa, widzę je, pamiętam. Z Twoim imieniem na ustach zamykam oczy, biorę wdech i próbuję postawić ten krok, który zaprowadzi mnie tam, gdzie moje miejsce. Albo tu, wśród roztargnionych ludzi kompletnie zbędna, bądź gdzieś tam, nie znając co mnie czeka, inna droga. Na niej ja, szukająca swego serca - zabranego gdzieś, nie mogąc mieć go dziś, w swojej klatce piersiowej, brak
|