kolejny wieczór spędzam samotnie. siedzę na podłodze w swoim pokoju i przeglądam nasze wspólne zdjęcia. po moich policzkach płyną łzy, a serce po raz kolejny łamie się pod wpływem nadmiaru wspomnień. palę już ósmego papierosa i wypijam kolejny kieliszek wina. próbuję jakoś ogarnąć ten syf, który nie tak dawno pojawił się w moim życiu, ale sama chyba nie jestem w stanie. potrzebuję kogoś, kto pomoże mi uwierzyć, że jeszcze wszystko się ułoży. kogoś, kto poklepie mnie po ramieniu i powie, że dam radę, bo przecież silna ze mnie dziewczyna. kogo, kto chwyci mnie za rękę i po prostu będzie obok. ale nikogo takiego nie ma. wszyscy zajęli się sobą, a mnie po prostu pozostawili samą. nie obchodzi ich to, że ledwo daję sobie radę, że z każdym dniem jest ze mną coraz gorzej. dla nich to się nie liczy, ważne jest to, że oni są szczęśliwi. przecież zawsze tak było. pojawiali się tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebowali, a kiedy ja jestem w potrzebie nikt tego nie zauważa. norma. -.- / shuut_up
|