Gdybym miał opowiadać o moich miłościach, to prawdziwe były dwie. Druga skończyła się stosunkowo nie dawno, a ta pierwsza jakieś cztery lata temu, a ja wciąż to czuję. Wyglądem były identyczne. Niskie blondynki o dużych niebieskich oczach, i okrągłych policzkach. Jedna skrupulatnie uczyła się na kolejne zaliczenie, druga zeszyt od fizyki wykorzystywała jak podkładkę pod kawę i do bicia mnie. Z jedną zasypiałem w jednym łóżku, z drugą z kolei jechałem na kolejną imprezę. Mojej miłości czuje usypywałem kreski, drugą zaś chroniłem w ramionach. I teraz sobie pomyślisz, że pierwsza miłość była chuja warta, ale tak naprawdę to właśnie czegoś z niej zabrakło mi w tej drugiej. Zabrakło mi chwil, gdy ta pierwsza skakała przez wąż ogrodowy, tego, że śmiała się mimo wszystko. Była samodzielna, mimo tego, że była cholernie młoda. Była panną którą zabierałem do restauracji i do kumpli. Istniało między nami coś wiecej niż uczucia. Niszczyliśmy się, obydwoje nie byliśmy dojrzali do tego. cz.1
|